Próżno szukać strzelistych wież świątyń rozpruwających błękit nieba. Brak wapiennych murów, ceglanych łuków nad głową. Wystarczy obrys z kamieni i ten jeden większy po środku, co wyznaczy kierunek. Tam skierujesz wzrok i myśli.
Wejdziesz na boso do środka, obmyjesz stopy w piasku i klękniesz. Nieważnie jaki potem wykonasz gest. Możesz spojrzeć przed siebie i wsłuchać się w wiatr, to wystarczy.
Zobaczysz bezkres równiny i gór ciągnących się poza horyzont. Złocisty piasek, brunatne skały i niebieskie niebo z postrzępionymi cirrusami. Przestrzeń, która istnieje i trwa. Do kogo należy i kto ją stworzył, to już kwestia ludzkich wyobrażeń.
©Ernest Jezionek. All rights reserved.