książka jest trudna, opowiadania nie należą do łatwych i przyjemnych, a bohaterowie zbyt często umierają.
"Z miasta" nie jest ani trudna ani smutna. Jest autentyczna.
Nie ma to nic wspólnego
muszę znaleźć płaszczyznę współistnienia, muszę zdefiniować rzeczy na nowo; ujrzeć je takimi, jakimi są. Nie wystarczy percepcja, proste ujmowanie czegoś przedmiotowego, lecz apercepcja będąca współpercepcją, współujęciem przedmiotu przez podmiot. Nie
Umyka nam przekonanie, że materialne rzeczy przekazują niematerialne znaczenia.
Nie patrzymy na pluszową maskotkę taką, jaka jest, lecz przez obiektywizujące spojrzenie dorosłego. Redukując jej znaczenie, stracimy możliwość poznania jej historii.
Czymś, co nie jest niczym. Oznacza to, co uchwytne, widoczne, obecne.
A więc jest, ukazuje się, kiedy na nią patrzę i gdy o niej myślę, lecz nie jest rzeczą jakiegoś
Żyjemy w czasach zdominowanych przedrostkiem "samo". Gdy "samoistnienie", "samorealizacja", "samodawanie", "samokreacja" czy "samoodniesienie" samostanowią o naszym bycie, ważne, aby pamiętać, że to nie my trwamy, ale rzeczy.
My jedynie wytrwale