Skórzana rękawiczka ze sklepu towarowego Sternfeld
"Stanęła przy linii przyboju"
"‒ cmentarzysku małż, połamanych muszli wyrzuconych przez nocny sztorm.
Wilgotny piasek uginał się pod ciężarem butów, spowalniał ruchy. Szum uspokajał, dłonie lekko poruszały się wzdłuż ciała, palce beztrosko zwisały w powietrzu. Wnętrze rękawiczek wypełnił zapach fal.
Jedna z nich wdrapała się na plażę, Gabriela uskoczyła w tył. Przypomniała sobie zabawę z dzieciństwa. Podeszła bliżej i na mokrym piasku napisała słowo „JA”. Nie musiała długo czekać, by jedna z fal zmazała napis. Stanęła trochę dalej i wyrysowała stopą ten sam napis: „JA”. Wiedziała, że to zbyt blisko, ale musiała jakoś wciągnąć morze w grę. A ono podjęło wyzwanie, wysuwając język i zlizując po chwili z mokrego piasku znaki. W końcu nadszedł moment próby. Odsunęła się poza granicę przyboju i wyryła głęboko piętą „JA”.
Czekała. Woda wdzierała się na brzeg, lecz wracała zrezygnowana i znikała w toni. Gabriela triumfowała, ale było za wcześnie, by odtrąbić zwycięstwo. Złożyła ręce do modlitwy i nerwowo postukiwała palcami. Skóra na dłoniach zwilgotniała, wnętrze rękawiczek wypełniła nadzieja, która wypchnęła woń melancholii na zewnątrz. Postanowiła przeczekać jeszcze dwie kolejne fale: jedna, druga i...
Zjawił się on. Popchnął trzecią, wypiętrzył jej grzbiet i spłaszczył czoło. Przelała się przez zaporę z muszli i wypełniła ślad na piasku. Potem z wolna wycofała się w głąb obojętnego morza.
Gabriela patrzyła na wsiąkające w tło plaży „JA”. Ręce opadły jej bezwiednie, a dłonie w bezpiecznej powłoce zamarły. Podniosła wzrok. Po lewej stronie widziała domy rybackie i sylwetki trzech mężczyzn stojących przy łodziach, po prawej puste molo. Do przystani miała zaledwie dwadzieścia metrów, wystarczyło przejść plażę, kupić rybę i drogą przy Domu Zdrojowym wrócić na przystanek. Spojrzała pod nogi. Jej „JA” zniknęło."
©Ernest Jezionek. All rights reserved.